Praca zdalna – kiedyś luksus dostępny dla nielicznych – dziś stała się codziennością dla milionów ludzi na całym świecie. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się idealnym rozwiązaniem: brak dojazdów, brak dreskodu, kawa zawsze pod ręką – szybko okazuje się, że wymaga znacznie więcej dyscypliny, niż mogłoby się wydawać.
Dlaczego trudno się skupić, pracując z domu?
Zacznijmy od tego, że nasze domy zazwyczaj nie są przystosowane do pracy. Jest tam kanapa, telewizor, lodówka, często dzieci, kot, pies i sąsiadka, która „wpadnie tylko na chwilkę”. To nie sprzyja koncentracji. Do tego dochodzi nasz mózg, który błyskawicznie przeskakuje z trybu „pracuję” na „odpoczywam” – wystarczy usiąść przy kuchennym stole zamiast przy biurku, i już jesteśmy o dwa kroki dalej od skupienia.
Ale to nie tylko kwestia otoczenia. Praca zdalna niesie też zagrożenie zacierania granic między życiem zawodowym a prywatnym. Gdy komputer stoi dwa metry od łóżka, trudno oprzeć się pokusie, by „tylko zerknąć na maile” o 22:00. A potem… jakoś tak dochodzi pierwsza w nocy.
Jak stworzyć warunki do efektywnej pracy?
Na początek – wyznacz sobie przestrzeń do pracy. Nawet w kawalerce można wydzielić kącik, który stanie się „biurem”. Może to być konkretne krzesło, stół czy róg pokoju – ważne, by twoja głowa kojarzyła to miejsce z pracą, a nie relaksem. Mam własną zasadę: nigdy nie pracuję w łóżku. Próbowałem – kończyło się drzemką albo scrollowaniem Instagrama przez 40 minut. True story.
Pomaga też rutyna. Serio. Nikt nie każe ci wstawać o szóstej i zakładać garnituru, ale warto mieć ustalone godziny pracy i się ich trzymać. Zjedz śniadanie, ubierz się (tak, dresy też się liczą, ale nie te, w których spałeś), otwórz laptopa i pokaż światu, że jesteś „online”.
Jak nie zwariować, pracując zdalnie non stop?
Praca zdalna może łatwo zamienić się w coś, co z zewnątrz wygląda jak „odpoczynek w domu”, ale w środku przypomina niekończący się tydzień pracy. Bo zamiast zamknąć laptopa o 17 i wyjść z biura, siedzisz dalej – „bo i tak nie muszę nigdzie iść”. I tak dzień po dniu.
Dlatego trzeba świadomie planować odpoczynek. Krótka przerwa na kawę bez ekranu, spacer, rozmowa z kimś spoza pracy – to nie luksus, to konieczność.
No i kontakt z ludźmi. Wiem, że Zoom i Teams to nie to samo, co szybka pogawędka przy ekspresie w biurze, ale naprawdę – rozmawiaj z innymi. Call zespołowy raz na jakiś czas, nawet bez konkretnej potrzeby, pomaga poczuć się częścią większej całości, a nie tylko współpracownikiem własnego kota.
Jak mierzyć efektywność i nie zwariować?
Łatwo wpaść w pułapkę „muszę udowodnić, że pracuję”. Wysyłasz wtedy milion zbędnych maili, logujesz się na Slacka co 15 minut albo – co gorsza – robisz nadgodziny, byle nikt nie pomyślał, że się obijasz.
Tymczasem efektywność nie polega na liczbie godzin przy komputerze, ale na jakości wykonanej pracy. Pomocne są jasne cele – dzienne lub tygodniowe. Kiedy wiesz, co masz zrobić, łatwiej ocenić, czy dzień był produktywny, czy zginął w chaosie.
Praca zdalna to nie tymczasowa moda, tylko trwała zmiana sposobu pracy. Można ją pokochać, ale trzeba ją ogarnąć. Klucz to organizacja, granice i świadomość, że nie jesteśmy robotami. Trzeba dbać nie tylko o efektywność, ale też o siebie – fizycznie, psychicznie i społecznie. Praca zdalna może być świetna – o ile wiesz, jak nad nią zapanować. W przeciwnym razie łatwo staje się pułapką. Wybór, jak zawsze, należy do ciebie.
Autor: Jakub Kalinowski